
I było warto. Film jest opowieścią o poszukiwaniu własnych korzeni i odkrywaniu historii własnej matki (która to w pozostawionym testamencie taką "misją poznawczo-poszukiwawczą" obarcza dzieci ). A przy okazji historią o rozlicznych konfliktach, które mają miejsce na Bliskim Wschodzie.
Tyle, że nie jest to film historyczno-dokumentalno-łopatologiczny a nieźle ryjąca beret opowieść o człowieczeństwie, wybaczaniu i wojnie, która niezależnie od szerokości geograficznej, zawsze jest tak samo kurewska i wyniszczająca. Zarówno psychikę jak i fizyczność...
Przy tym jeszcze należy wspomnieć o bardzo dziwnym zakończeniu, operującym gdzieś na obszarze wyższej matematyki, w której czasem 1 + 1 nie równa się 2...
Film "Pogorzelisko" zaliczam do "must see"!
Trailer: