Ciąg dalszy weekendu podkarpackiego zaowocował wycieczką do Łańcuta. Zawsze było tam strasznie daleko, więc nie dało się wcześniej zweryfikować pojawiających się czasem zachwytów na temat tego miasteczka a dokładnie na temat miejscowej atrakcji - Zamku Lubomirskich.
Pojechaliśmy z Rzeszowa pociągiem i po wyjściu przed łańcucki dworzec pojawił się ogromny zgrzyt - GDZIE IŚĆ... Wokół żadnej informacji, żadnej strzałki, prawie brak żywego człowieka a naprzeciw tylko miejscowy Polmosu (niestety, niedostępny dla postronnych).
Pojechaliśmy z Rzeszowa pociągiem i po wyjściu przed łańcucki dworzec pojawił się ogromny zgrzyt - GDZIE IŚĆ... Wokół żadnej informacji, żadnej strzałki, prawie brak żywego człowieka a naprzeciw tylko miejscowy Polmosu (niestety, niedostępny dla postronnych).