czwartek, 25 sierpnia 2011

Rzeszów

Rzeszów sam zadecydował o przyciągnięciu nas do siebie. Bo okazało się, że dzięki promocji LOTu można dotrzeć tam w kilkadziesiąt minut, za cenę taką samą jak za sześciogodzinną podróż pociągiem. Nie było więc nad czym dumać - bilety kupione, hostel "Alko" w samym Rynku znaleziony (tu zwany jeszcze wg. starej nomenklatury schroniskiem) a i w Rzeszowie jeszcze nas nie było... :-)



I bardzo zdziwiła mnie podkarpacka stolica... Zawsze przedstawiano mi to miasto jako brzydkie miejsce, w którym nie ma nic ciekawego i nie warto się nawet na chwilę zatrzymać. O tym jak błędne to założenie przekonaliśmy się już po dotarciu na Rynek.
Bo Rzeszów (przynajmniej w swej staromiejskiej części) jest bardzo urokliwy, pełen zabytków i zieleni. Mają tam nawet zamek :-)
Przy okazji trafiliśmy na festiwal polonijnych zespołów ludowych. Okno hostelowego pokoju wychodziło na samą scenę - pospać się nie dało ale za to mogliśmy słuchać oberków, kujawiaków i innych pieśni. Jak to mówią "z przytupem i przychlastem" ;-)

Rynek i Ratusz




Kiermasz rękodzieła i ludowych przysmaków... :-)

Rzeźba "Przejście 2001" (yeah...) ;-)

Pomnik Tadeusza Kościuszki

...na ludowo...

...folklorystycznie...

...nieustannie... :-)

Dwie synagogi...





Kościół farny (za moderne 'freski' we wnętrzu ktoś powinien stanąć pod pręgierzem)




Teatr Miejski


Najsłynniejszy pomnik Rzeszowa ;-)
Kojarzony jednoznacznie...


Pomnik Tadeusza Nalepy


Letni Pałac Lubomirskich (piękne miejsce, które sprawiało wrażenie zapomnianego...)

Zamek (siedziba sądu, więc w sumie niedostępny dla zwiedzających - a szkoda...)

Kolejnym etapem był Łańcut. Ale o tym w kolejnym odcinku ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz