Podobno jest taka książka "Atlas Chmur", na podstawie której rodzeństwo Wachowscy w towarzystwie pana Tykwera postanowili nakręcić film. Nie wiem, nie znam się, poszedłem bez literackiej podkładki... ;-)
Przez 3 godziny miotamy się z głównymi bohaterami przez czas i przestrzeń, niesieni przez nagromadzenie wątków i historii, pojawiając się to w przeszłości to w odległej przyszłości i wciąż doświadczając podobnego deja vu, że to już wszystko było...
Bo optycznie film ładny, każdy wątek z osobna zasługuje na obejrzenie, ale, cholera, wszystko wymieszane razem, podane z sosem z teorii wpływu zdarzeń na siebie oraz sporą dawką brutalności generuje potrawę dość ciężko strawną. Chwilami ma się wrażenie, że ogląda się pięć czy sześć filmów, pociętych w losowo wybrany sposób i zmiksowanych w jedno dzieło...
Bo optycznie film ładny, każdy wątek z osobna zasługuje na obejrzenie, ale, cholera, wszystko wymieszane razem, podane z sosem z teorii wpływu zdarzeń na siebie oraz sporą dawką brutalności generuje potrawę dość ciężko strawną. Chwilami ma się wrażenie, że ogląda się pięć czy sześć filmów, pociętych w losowo wybrany sposób i zmiksowanych w jedno dzieło...