Spacer po Tallinie to czysta przyjemność - plątanina uliczek, wszędzie historyczna zabudowa, mnóstwo knajp i knajpeczek... A gdy człowiek się zmęczy może przysiąść gdzieś na piwie czy kawie i chłonąć atmosferę miasta.
A przyznać trzeba, że energia jest wręcz nieprawdopodobna. Tam po prostu chce się być. I nie liczy się nic poza tu i teraz. :-)
Zabijają jedynie ceny, kompletnie nieadekwatne do polskich zarobków. Da się jednak i to ominąć, stołując się w marketach albo robiąc wywiad u miejscowych na temat tańszych jadłodajni ;-) Dla chcącego nic trudnego...
No więc w drogę, przez Tallin...
(bez zbędnego rozpisywania się o miejscach, od tego są przewodnicy i przewodniki) :-)
Baszta Paks Margareeta (Gruba Małgorzata)
Wielka Brama Morska
(tu znajduje się tablica poświęcona ucieczce ORP Orzeł w 1939)
Kamieniczki Trzy Siostry
(w Rydze są Trzej Bracia :-) )
Mury Obronne i baszty
(tallińskie umocnienia są jednymi z najdłuższych i najlepiej zachowanych w całej Europie)
Kościół św. Olafa - niegdyś najwyższy w Europie
(do dziś w mieście nie wolno stawiać budynków wyższych niż wieża kościelna!)
wszędzie ślady kupieckiej przeszłości - domy z magazynami o średniowiecznym rodowodzie
a nad nami cały czas piętrzy się wzgórze Toompea...
...o którym będzie w kolejnej odsłonie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz