Londyn: odsłona trzecia :-) Kolejny dzień w stolicy Wielkiej Brytanii upłynął nam pod znakiem (da-dam!) chodzenia... Ale warto było nieco się pomęczyć, żeby zobaczyć to wszystko, co zobaczyć chcieliśmy :-)
Najpierw opuściliśmy "The Charlie Chaplin Bar & Hostel". Na pewno nie było to miejsce, do którego chętnie się wraca. Osobliwe podejście do pojęcia czystości, mała ilość toalet i brak chociażby czajnika (o kuchni nie wspominając) sprawiły, że nie będziemy polecać tego hostelu. Pozostaje tylko dziękować kodom zniżkowym z serwisu airbnb, dzięki którym zapłacilismy 40 a nie 310 zł. ;-) No i bardzo dobrze się stało, że dostaliśmy całe dormitorium na własność :-)
Budynek Imperial War Museum.
Niestety zamknięte z powodu remontu.
Katedra św. Jerzego zaskoczyła nas bardzo.
Bo po pierwsze: jest rzymskokatolicka a po drugie: jest szalenie fotogeniczna, mimo niemal całkowitego zniszczenia w czasie II wojny światowej. :-)
I znów docieramy pod Pałac Westminsterski i oglądamy Big Bena ;-)
Kościół św. Małgorzaty.
Opactwo Westminsterskie.
Wnętrza nie widzieliśmy. Cena 18 funtów - czyli ok. 90 zł. od osoby za wejście do środka przekraczała nasz budżet. Bardzo...
a po drugiej stronie Methodist Central Hall.
Co krok to inna odmiana chrześcijaństwa :-)
St. Jame's Park.
I jego najbardziej urokliwi mieszkańcy: pelikany :-)
Na horyzoncie Buckingham Palace.
Buckingham Palace. Po licznych przebudowach na przestrzeni wieków stał się tak bardzo nijaki, że aż zaskakuje swoją "bezpłciowością"... :-)
Pomnik Królowej Wiktorii.
Łuk Admiralicji.
Ciężko go sfotografować bo każdorazowo pojawia się ktoś, kto pragnie zapozować do zdjęcia lub stać się bohaterem drugiego planu ;-)
Powoli żegnamy się z National Gallery.
W drodze do kolejnego hostelu :-)
Palace Theatre.
Okolcie Cambridge Circus.
A potem wyszliśmy w dziki tłum Oxford Street (jakże odmienny od pustej ulicy w sobotni poranek) i przyszedł czas schowania aparatów. A droga do hostelu "Brazen Backpackers" była jeszcze długa i kręta. Najgorszy był jednak spacer przez ulicę całkowicie opanowaną przez muzułmanów - same kobiety ninja i dziwnie zachowujący się faceci. Stolica upadłego imperium niejedno ma oblicze...
Sam "Brazen" okazał się być brudną norą ale z dobrym pubem na parterze. Dobrze, że wypiliśmy kilka piw i udało się lekko znieczulić ;-) Na szczęście przyszło nam tam spędzić tylko jedną noc (na 3-poziomowych łóżkach!!!), a wcześnie rano wyruszyliśmy do autobusu na lotnisko :-)
Drogi Londynie - ja Cię uprzedzam - my do Ciebie jeszcze wrócimy!!! :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz