Idąc na film o współczesnej historii Polski zastanawiałem się, co tak na prawdę wiem o latach tuż przed moim narodzeniem. Jakoś tak wyszło, że okres między 1945 a 1989 r. jawi mi się jako czarna dziura z plamami zrywów robotniczych, nagonki antyżydowskiej i późniejszym powstaniem "S" oraz stanem wojennym. W sumie kilka dat, kilka postaci, mgliste tło i brak wiedzy przyczynowo-skutkowej...
"Czarny Czwartek" próbował ową lukę załatać - nie przy pomocy wielkich nazwisk, wielkiej historii i ciężkiej martyrologii ale opowiadając o wydarzeniach w Gdyni z perspektywy zarówno robotników jak i władzy. Jedni chcieli godnie żyć i mieć za co jeść a drudzy utrzymać się u steru...
Film, trzeba mu przyznać, od początku do końca trzyma w napięciu. Niby się wie, co wydarzy się za chwilę i jak kończy się cała historia a jednak ciężko oderwać wzrok od ekranu. Ogromne brawa należą się twórcom za sceny miejskie - klimat wściekłości robotników stoczniowych a później walk ulicznych zrobione są po mistrzowsku. To samo tyczy się wykorzystania oryginalnych nagrań z owych wydarzeń - wplecione w fabułę dodają autentyczności całemu filmowi...
Jedyne, do czego można się przyczepić to rola żony zabitego Brunona Drywy (który w piosence został unieśmiertelniony jako Janek Wiśniewski). Scenarzysta nie bardzo wiedział co zrobić z jej postacią a Marta Honzatko również nie błysnęła talentem ni geniuszem...
Warto obejrzeć "Czarny Czwartek". Dla jednych będzie to okazja do wspomnień, dla innych poznania kawałka historii własnego kraju...
"Czarny Czwartek" próbował ową lukę załatać - nie przy pomocy wielkich nazwisk, wielkiej historii i ciężkiej martyrologii ale opowiadając o wydarzeniach w Gdyni z perspektywy zarówno robotników jak i władzy. Jedni chcieli godnie żyć i mieć za co jeść a drudzy utrzymać się u steru...
Film, trzeba mu przyznać, od początku do końca trzyma w napięciu. Niby się wie, co wydarzy się za chwilę i jak kończy się cała historia a jednak ciężko oderwać wzrok od ekranu. Ogromne brawa należą się twórcom za sceny miejskie - klimat wściekłości robotników stoczniowych a później walk ulicznych zrobione są po mistrzowsku. To samo tyczy się wykorzystania oryginalnych nagrań z owych wydarzeń - wplecione w fabułę dodają autentyczności całemu filmowi...
Jedyne, do czego można się przyczepić to rola żony zabitego Brunona Drywy (który w piosence został unieśmiertelniony jako Janek Wiśniewski). Scenarzysta nie bardzo wiedział co zrobić z jej postacią a Marta Honzatko również nie błysnęła talentem ni geniuszem...
Warto obejrzeć "Czarny Czwartek". Dla jednych będzie to okazja do wspomnień, dla innych poznania kawałka historii własnego kraju...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz