Po długiej przerwie kinowej, obejrzenie "Wszystkich odlotów Cheyenne'a" było jak balsam na duszę...
Bo nie umiem inaczej ustosunkować się do opowieści o smutnym, podstarzałym rockmanie, który wyrusza odnaleźć samego siebie i zmierzyć się z rodzinną przeszłością.
W tle świetna muzyka, opowieść po prostu płynie a Sean Penn jest genialny w odtwarzaniu postaci głównego bohatera... :-)
I może fabuła trochę się rozłazi, może i główny wątek chwilami przypomina jakąś na siłę opowiadaną historię, w którą zwyczajnie nie chce się wierzyć, ale jednak - podane jest to w taki sposób, że człowiek rozumny rozsmakowuje się we "Wszystkich odlotach Cheyenne'a" jak w najlepszym daniu :-)
Kino drogi, kino przemyślane, kino zagrane ze smakiem i pełne odniesień oraz dźwięków - to jest właśnie to, po co warto siedzieć w kinowej sali...
Bo nie umiem inaczej ustosunkować się do opowieści o smutnym, podstarzałym rockmanie, który wyrusza odnaleźć samego siebie i zmierzyć się z rodzinną przeszłością.
W tle świetna muzyka, opowieść po prostu płynie a Sean Penn jest genialny w odtwarzaniu postaci głównego bohatera... :-)
I może fabuła trochę się rozłazi, może i główny wątek chwilami przypomina jakąś na siłę opowiadaną historię, w którą zwyczajnie nie chce się wierzyć, ale jednak - podane jest to w taki sposób, że człowiek rozumny rozsmakowuje się we "Wszystkich odlotach Cheyenne'a" jak w najlepszym daniu :-)
Kino drogi, kino przemyślane, kino zagrane ze smakiem i pełne odniesień oraz dźwięków - to jest właśnie to, po co warto siedzieć w kinowej sali...