niedziela, 17 marca 2013

Estonia cz. 4 - Tartu

Chociaż trudno w to dziś uwierzyć - Tartu było niegdyś najdalej wysuniętym na północ miastem Królestwa Polskiego. Do dziś została im w spadku biało-czerwona flaga :-)
Dziś w mieście rządzą studenci, którym nawet udało się wywalczyć zgodę na spożywanie alkoholu w wyznaczonych miejscach publicznych. I to się nazywa sukces ;-)

A samo miasto bardzo ładne, zadbane, pełne zabytków, knajpek i młodych ludzi. No i, jak to ujął młodzieniec serwujący darmową herbatę na jednym ze skwerków, "everything is possible in Tartu" :-)


Pierwszy pomnik napotkany w mieście - nie chcę wiedzieć co autor mógł mieć na myśli ;-)

Ratusz

Fontanna z rzeźbą całujących się młodych ludzi. Wyjątkowo urocze dzieło :-)

Rynek...

...i boczne uliczki


Sobór św. Katarzyny (zamknięty na głucho)

Kościół św. Jana - przez 50 lat ruina, odnowiony dopiero kilka lat temu

I tenże sam św. Jan widziany spod (rewelacyjnego!!!) Muzeum Zabawek :-)

Gustaw Adolf patrzy se na miasto ;-)

budynek Uniwersytetu 

Most Kaarsild - po jego  łuku chodzą ci studenci, którym nie udało się zdać egzaminu. Taki spacer podobno gwarantuje zdanie poprawki ;-)

Na szczycie wzgórza Toome, ukryta wśród zieleni stoi Katedra św. św. Piotra i Pawła - monumentalna ruina, trwająca w tym stanie od XVII wieku.




Most Diabelski...

...i Most Anielski


Dekoracja jednej z tarteńskich kamienic - budynek uniwersytetu namalowany na elewacji innego budynku :-)

I tak oto nadszedł koniec estońskiej podróży. Jeszcze tylko powrót to Tallinna, samolot i Polska. Ale majówka była fantastyczna - 8 dni, 4 miasta, 3 couchserfowych hostów, kilkaset kilometrów przejechanych w samej Estonii. Pięknie było... Bardzo pięknie... :-)

2 komentarze: