poniedziałek, 1 marca 2010

Avatar

Wyprawa na "Avatara" była debiutancką wizytą w kinie Orange Imax. I właściwie to nie wiem co o tym filmie napisać ;-)

Fabuła jest płytka jak kałuża a dydaktyka proekologiczna nachalna jak morały w bajkach dla dzieci... Ot, taka "Pokahontas" w kosmosie. Tyle, że nie czerwono- a niebieskoskóra... Od tej strony nie porywa za bardzo. ;-)

Ale za to wizualność jest przecudnej urody. Same człowiek jeno ohy i ahy by wznosił, że się komuś chciało wymyślić, zaprojektować i animować całkowicie nowy świat - z jego florą, fauną itp. Bo od tej strony nie ma się czego czepić...
Pomijając samo kino, gdzie napisy rozjeżdżały się z filmem i wzrok durniał od "przełączania się" między 2d a 3d...

I tyle. A każdy kto obejrzy ten film, będzie miał swoje zdanie :-) Spotkałem się już z całym ich spektrum - od haseł, że to arcydzieło, po takie, że to najgorsza szmira wszechczasów...

A to po prostu bajka. Bajka przepełniona kolorową magią. A bez bajek i bez magii nie byłoby sensu świata. I tyle :-)

Tym razem bez trailera, bo na youtube powyłączano możliwość linkowania do niego...

Coraz bliżej wiosny :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz