poniedziałek, 29 marca 2010

Mistyfikacja

Kolejny raz na film trafiliśmy nieomal zupełnym przypadkiem - wybieraliśmy się na coś innego i zupełnie gdzie indziej a trafiliśmy do kina Luna na "Mistyfikację". I takie zbiegi okoliczności lubię ;-)
Przede wszystkim skuszono nas tematem opowieści - udawaną śmiercią i lubieżnością Witkacego. Cokolwiek by nie powiedzieć - tematy miodne i bardzo plastyczne. I wyszło twórcom... mniej lub bardziej...
Fabuła jest dość wciągająca, ale bardzo miałka. Tak jakby reżyser (i scenarzysta w jednej osobie) pomysł miał, ale już nie do końca wiedział co z nim zrobić. Bo w filmie nie ma ani przesadnej intrygi ani zapowiadanej na plakacie perwersji... A z samego Witkiewicza (bądź co bądź artysty szalonego, zboczonego i antymieszczańskiego wizjonera) zrobiono starego lubieżnika, którego inspirują tylko młode dziewoje...

Nie zmienia to jednak faktu, że film ogląda się dobrze. Aktorzy (chyba bez wyjątku) ratują cały seans. Wielkie brawa zwłaszcza dla Andrzeja Chyry, który chyba nawet grając rolkę papieru toaletowego zrobiłby to tak, że zapadłoby to w pamięci :-) Dodatkowe brawa również należą się za scenografię i kostiumy - o niebo lepsze i dokładniejsze niż te, które mogliśmy oglądać w, jakże oklaskiwanym, "Rewersie".



Alicja w Krainie Czarów

Zdarzyło się rozdziewiczyć kino Atlantic. Kino nie zachwyciło, a film tak ;-) "Alicja w Krainie Czarów" była bardzo dobrym wyborem na sobotnie popołudnie. Tim Burton miał wizję przełożenia książki na język filmu i udało mu się - tak estetycznie, fabularnie, jak i aktorsko.

Opowieść wciąga. I nie jest kopią prozy Lewisa a luźną interpretacją głównych jej wątków. Dość mroczną, dość schizofreniczną i mocno psychodeliczną. Co, oczywiście, liczy się w tym przypadku in plus :-)

Szkoda tylko, że Johny Depp zatrzymał się w rozwoju lata temu i oglądając jego kreację Zwariowanego Kapelusznika można zobaczyć ten sam zestaw min i gestów, którymi podbił publiczność w "Edwardzie Nożycorękim" (20 lat temu!)...

Dodatkowym atutem filmu jest jego strona wizualna, która naprawdę przenosi odbiorcę do Krainy Czarów. Nawet w niewygodnych okularach 3d ;-)

I w nosie mam wszystkich malkontenckich recenzentów. Podobało mi się. I będę zachęcał do obejrzenia owego filmu. O! :-)

A na zachętę - trailer:

czwartek, 25 marca 2010

Toruń. Spojrzenie...

Jeszcze inne spojrzenie na Toruń :-)


Detal naścienny. Ładny

Przedziwna polszczyzna.

Symbol chaosu?

Spłoszone gołębie. Sweet :-)


Spoglądanie do wnętrza kościoła św. Jakuba...

Toruń porusza. Toruń urzeka. Warto było :-)

Toruń. Miasto.

O tym, że Toruń ładnym jest, nikogo raczej przekonywać nie trzeba. Poniżej kilka rzutów okiem - bez opisu poszczególnych miejsc a jeno ku pamięci.
Na temat zabytków i zbytków owego miasta więcej to przeczytania np. TU lub TU





























:-)

wtorek, 23 marca 2010

Toruń

Tegoroczne pożegnanie zimy odbyło się oficjalnie w Toruniu. Czemu tam? A czemu nie...? ;-) Miasto jest ładne, zabytkowe, fascynujące i pełne dobrych knajp. Czegóż chcieć więcej na czas przesilenia? Może tylko nieco mniej dżdżystej pogody. Bo do reszty przyczepić się nie można :-)

c.d.n.

wtorek, 9 marca 2010

Templariusze. Miłość i krew.

Bardzo długo zbierałem się do napisania o filmie "Templariusze. Miłość i krew". I do tej pory mam wrażenie, że powinienem zacząć od solidnej dawki słów uważanych powszechnie za obraźliwe...
To nie jest normalny film... To jest ponad 120 minut wszechogarniającej nudy.
Bo to ani romans ani dzieło historyczne. Ani z sensem ani z polotem. Ani ciekawe ani porywające...
Ehhh....
Film w oryginale składa się z dwóch odrębnych, długich części a dystrybutor zrobił jedną, tnąc i klejąc bez ładu i składu. Oryginał podobno jest logiczny, wciągający i piękny. Wersja, którą otrzymaliśmy nie nadaje się do oglądania i przypomina, jak to ktoś ujął "(...) jakby był opowiadany przez 5-latka, który obejrzał oryginały i teraz z przejęciem próbuje nam przekazać to, co zapamiętał, przeskakując z tematu na temat, cofając się, skacząc do przodu, a wszystko to bez jakiegokolwiek rozsądnego planu...."

Do kina nie warto na to iść. Szkoda pieniędzy... Ale czas rozejrzeć się za możliwością obejrzenia oryginału. W dwóch odsłonach... :-)



PropOganda...

Pomyśl: czy Twoim życiem też rządzi propOganda? ;-)

środa, 3 marca 2010

Niezasłane łóżka

Film "Niezasłane łóżka" otworzył kolejny miesiąc chodzenia do kina. I był to taki film, jakiego w oczekiwałem w ramach wypatrywania wiosny :-)

Jest to opowieść o młodych ludziach, mieszkających w londyńskim squacie i poszukujących swojego miejsca na ziemi... Brzmi banalnie, nieprawdaż? Ale nie jest to aż tak proste - na szczęście...

Film jest spokojny, nieco leniwy i taki... ludzki. Bez zadęcia, bez zbyt szybkiej akcji, ze spokojną kamerą (często 'z ręki') i świetną muzyką (która jest również jakby pełnoprawnym aktorem).
Fabuła jest bardzo niegłupia a reżyser i aktorzy dobrze spisali się z powierzonych im ról. I właściwie tyle... Bo film oczarowuje. Ale o tym można przekonać się li-i-wyłącznie na własnej skórze... :-)

Ten film powinien być aplikowany jako odtrutka na paskudne polskie przedwiośnie.

Trailer:

poniedziałek, 1 marca 2010

Avatar

Wyprawa na "Avatara" była debiutancką wizytą w kinie Orange Imax. I właściwie to nie wiem co o tym filmie napisać ;-)

Fabuła jest płytka jak kałuża a dydaktyka proekologiczna nachalna jak morały w bajkach dla dzieci... Ot, taka "Pokahontas" w kosmosie. Tyle, że nie czerwono- a niebieskoskóra... Od tej strony nie porywa za bardzo. ;-)

Ale za to wizualność jest przecudnej urody. Same człowiek jeno ohy i ahy by wznosił, że się komuś chciało wymyślić, zaprojektować i animować całkowicie nowy świat - z jego florą, fauną itp. Bo od tej strony nie ma się czego czepić...
Pomijając samo kino, gdzie napisy rozjeżdżały się z filmem i wzrok durniał od "przełączania się" między 2d a 3d...

I tyle. A każdy kto obejrzy ten film, będzie miał swoje zdanie :-) Spotkałem się już z całym ich spektrum - od haseł, że to arcydzieło, po takie, że to najgorsza szmira wszechczasów...

A to po prostu bajka. Bajka przepełniona kolorową magią. A bez bajek i bez magii nie byłoby sensu świata. I tyle :-)

Tym razem bez trailera, bo na youtube powyłączano możliwość linkowania do niego...

Coraz bliżej wiosny :-)

Otrębusy: Muzeum Motoryzacji i Techniki

Luty pożegnaliśmy w miejscowości Otrębusy w Muzeum Motoryzacji i Techniki.

A różnych starzydeł naoglądać się tam można, że ojej... :-)

Samochodów:
Motórów:
Inszych urządzeń też - o na ten przykład radyj wszelakich:
I co tam się jeszcze właścicielom zbierać zachciało - po dach, po horyzont... :-)
Takie auta to ja rozumiem...A tego już nie rozumiem, ale koncept cudny:
Oczęta:
Malutkie logo fabryki:
Steampunkowy traktor:
Tajemnicza machineria (zapewne fragment urządzenia do przejęcia władzy nad światem):
A zwiedzających żegnają ostrzeżenia...
...że mają tu wrócić... :-)
Podsumowując: miejsce ciekawe. Nawet bardzo. I historycznie i optycznie. Ale jednocześnie jest nieco przerażające - eksponaty sprawiają wrażenie, jakby większość z nich miała się za chwilę rozsypać a o całość ekspozycji nikt nie dbał (tak konserwatorsko jak i wystawowo). Jedyne pojazdy, które wyglądają dobrze, to te, które wykorzystywane są zarobkowo (np. jako limuzyny ślubne albo rekwizyty filmowe) a reszta... woła o pomstę do nieba. Do tego część z nich stoi na świeżym powietrzu a nawet w wystawowych halach na zwiedzających i zabytkowe maszyny leje się z sufitu woda! Tak jakby ktoś miał niegdyś koncept a potem zabrakło mu pieniędzy...
Piękne...
Smutne...
Jakże polskie...