wtorek, 18 stycznia 2011

Hadewijch

Po dwóch przyjemnych filmach w 2011 roku przyszła pora na gniota ;-) Takim właśnie był "Hadewijch". Nawet nie wiem co o tym filmie napisać taki był słaby...

Fabuła bez sensu (oh, oh, jaki nadmiar złej wiary w Boga może być destrukcyjny, niezależnie czyś jest katolik czy muzułmanin), aktorzy drętwi, akcji brak a wszystko tak nudne, że powinno być ekstra płatne za samo wytrzymanie na sali kinowej bez zaśnięcia. Mi się ta sztuczka udała, ale wiele osób w zasięgu wzroku przysypiało w trakcie oglądania...
Przy tym całość opowiedziana jest bez polotu, bez przemyślenia tematu i z historią tak nieporadną i nudną jak czytanie składu proszku do prania. Niby można, ale - po co???

Specjalne brawa należą się scenarzyście. Jeszcze nie widziałem filmu, który byłby rozpisany na aż taką anemię...
Wygląda to (improwizując ale nieprzesadnie koloryzując) mniej więcej tak:
45 sekund ujęcia jego twarzy
45 sekund ujęcia jej twarzy
[Ona] kocham go
45 sekund ujęcia jej twarzy
45 sekund ujęcia jego twarzy
[On] to dobrze
45 sekund ujęcia jego twarzy
45 sekund ujęcia jej twarzy
[Ona} ale bardzo
45 sekund ujęcia jej twarzy
45 sekund ujęcia jego twarzy
[On] czy ty mnie w ogóle słuchasz?
45 sekund ujęcia jego twarzy
45 sekund ujęcia jej twarzy
łza na jej policzku
gil z nosa
[cięcie]

Fascynujące, czyż nie? Do tej pory nie wiem ani po co, ani dla kogo powstał ten film...
Nie polecam... Wcale...

Dla odważnych trailer:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz