Smederevo (Смедерево) leży mniej-więcej 50 kilometrów od Belgradu. A że zachwalają je w przewodnikach - postanowiliśmy zrobić sobie jednodniową wycieczkę i zobaczyć słynną twierdzę :-)
W drogę wyruszyliśmy serbską komunikacją publiczną: bilet kupiony całkiem bezstresowo, rano wyjazd, autobus klimatyzowany, ładnie-pięknie... Gdy po prawie dwóch godzinach dotarliśmy na miejsce zapał nieco w nas opadł - to był chyba najgorętszy dzień sierpnia i wprost z chłodnego autobusu trafiliśmy do rozgrzanego piekarnika. W życiu nie czułem aż takiego gorąca, temperatura wynosiła ok +46 stopni Celsjusza, na niebie zero chmur a i cienia w mieście niewiele. Daliśmy radę, ale to nie jest klimat dla ludzi! :-)
Na dworcu autobusowym brak jakiejkolwiek informacji w którą stronę iść, żeby zobaczyć ich najsłynniejszy zabytek, więc najpierw poszliśmy do sklepu spożywczego zakupić coś na śniadanie. I udało się nawet dogadać z paniami na stoisku mięsnym, żeby pokroiły nam tyle kiełbasy ile chcemy. To sukces wielki biorąc pod uwagę "esperanto", którym musieliśmy się posługiwać ;-)
Twierdza w Smederewie, trzeba przyznać, robi niesamowite wrażenie. Zbudowana w XV-wieku, położona nad samym Dunajem do dziś zaskakuje swym ogromem i rozmachem, zwłaszcza, że zachowany został praktycznie cały obwód murów obronnych, które otaczają ponad 11 hektarowy dziedziniec.
Zasmuca natomiast zaniedbanie budowli i całkowity brak pomysłu miejscowych co z tym zrobić... Część baszt wygląda, jakby miała się za chwilę zawalić a na dziedzińcu nie dzieje się nic. Takie wręcz przerażające nic, biorąc pod uwagę jak piękne jest to miejsce...