czwartek, 20 października 2011

Słowacja cz. 1 - Bratysława: zamek

Dwa miesiące temu mieliśmy urlop. Dwa miesiące temu temperatura dochodziła do plus 40 stopni wieczorem. Było fantastycznie... :-)

Ale po kolei. Primo: pojechaliśmy na Słowację bo w sumie tam nas jeszcze nie było - a udało się kupić tanie bilety. Secundo: wyruszyliśmy bez planu i bez głębokiego przemyślenia gdzie dokładnie chcemy dotrzeć. Tertio: najpierw trzeba było obalić mit o tym, że Bratysława to betonowe zadupie bez krztyny walorów turystycznych (ot, takie ponure przedmieście Wiednia).


Nie trzymając się chronologii łażenia po słowackiej stolicy na pierwszy ogień idzie miejscowy zamek i wzgórze na którym on stoi. 

Zabytek widać z prawie każdego punktu Starego Miasta i jest on dobrym wyznacznikiem lokalizacyjnym. Bo jeśli widać zamek, to wiadomo w którą stronę iść i gdzie przepływa Dunaj. A to już wystarczy, żeby się nie zgubić... :-)

Sama warownia zaś jest bardzo ładna, bardzo zadbana i widać, że niedawno przeszła remont, który przywrócił jej blask i uczynił wizytówką zabytków Bratysławy... Nie ma też problemu z dostaniem się w obręb zamkowych murów (oprócz kondycyjnych, bo wspinaczka po stromych schodach, w pełnym słońcu i upale to nie jest to, co lubię najbardziej) ;-)

Wzgórze na którym ulokowano zamek jest równie urodziwe - pełne wąskich, brukowanych uliczek, zabytkowych kamienic i zieleni...

Szkoda tylko, że wyburzono część starówki pod budowę trasy szybkiego ruchu, która przecina miasto. Cóż... lata 70-te poprzedniego wieku to był czas estetycznej zapaści i odmóżdżenia względem historii...
Ale o samym Starym Mieście - w kolejnym odcinku ;-)

Zamek








Dziedziniec zamkowy.




Dom pod Dobrym Pasterzem - jeden z najwęższych w Europie.

Rekonstrukcja murów obronnych. Pod nami trasa szybkiego ruchu, przed nami Stare Miasto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz