Stolica Słowacji w swym właściwym, zabytkowym obszarze witała nas dwukrotnie zaskakując upałem i wysokością cen w euro. Opłaty za hotele i hostele powodowały gwałtowne odchudzenie portfela a jedzenie w knajpach, chociaż pyszne, po spojrzeniu na końcowy rachunek mogło powodować lekkie zgorzknienie... Tym bardziej, że ceny są iście wiedeńskie a standard bywa nadal wschodnioeuropejski ;-)
Nic nam jednak nie straszne... Tu promocja, tam obniżka, tu danie dnia i jakoś dało się to ogarnąć. Ale dla osób nieprzygotowanych wizyta w Bratysławie może być szokiem...
Miasto, na szczęście, może zaskakiwać i z drugiej strony - swym urokiem. Bo zabytków tam sporo, są one zadbane (albo w trakcie dbania) i niektóre naprawdę mogą zachwycić. O zamku już było - teraz o reszcie Starego Miasta.
Biorąc pod uwagę, że w Bratysławie mieszka (statystycznie) mniej osób niż we Wrocławiu to i obszar turystyczny nie może być zbyt rozległy. W sam raz na tyle, żeby wszystko zejść na piechotę - bez konieczności podróżowania komunikacją miejską. Jest wprawdzie kilka miejsc, do których dojechać trzeba ale to już wymaga dodatkowej ilości czasu i specjalnej wyprawy... :-)
Biorąc pod uwagę, że w Bratysławie mieszka (statystycznie) mniej osób niż we Wrocławiu to i obszar turystyczny nie może być zbyt rozległy. W sam raz na tyle, żeby wszystko zejść na piechotę - bez konieczności podróżowania komunikacją miejską. Jest wprawdzie kilka miejsc, do których dojechać trzeba ale to już wymaga dodatkowej ilości czasu i specjalnej wyprawy... :-)
Jak wspominałem - łaziliśmy, łaziliśmy, łaziliśmy. A słonko grzało. A kofola chłodziła...
I pięknie było...
Bo zgubić się w Bratysławie, w plątaninie uliczek Starego Miasta jest bardzo łatwo. I bardzo przyjemnie, bo równie łatwo można się odnaleźć :-) Wystarczy zlokalizować zamek. Lub Dunaj :-)
Poniżej kilka rzutów okiem na miasto i jego "części składowe". Bez zbędnych opisów. Bo to warto zobaczyć na własne oczy - nie tylko w drodze do Wiednia. A że od granicy polskiej do stolicy Słowacji zbyt daleko nie jest to zachęcam :-)
I pięknie było...
Bo zgubić się w Bratysławie, w plątaninie uliczek Starego Miasta jest bardzo łatwo. I bardzo przyjemnie, bo równie łatwo można się odnaleźć :-) Wystarczy zlokalizować zamek. Lub Dunaj :-)
Poniżej kilka rzutów okiem na miasto i jego "części składowe". Bez zbędnych opisów. Bo to warto zobaczyć na własne oczy - nie tylko w drodze do Wiednia. A że od granicy polskiej do stolicy Słowacji zbyt daleko nie jest to zachęcam :-)
Niebieski kościół
(Modrý kostolík)
Dunaj
Nowy Most (z restauracją w owym ufo na szczycie)
Katedra św. Marcina
(Dóm svätého Martina)
Pomnik ofiar Holocaustu
Čumil
(pomnik kanalarza - jako maskotka miasta)
Teatr Narodowy
Rynek i Stary Ratusz
Brama Michalska
Kościół Trynitarzy
Kolejny absurdalny pomnik - nie wiem co przedstawia ale logo poczty sugeruje, że to ich robota ;-)
Pałac Prezydencki
(Prezidentský palác lub Grasalkovičov palác)
Droga i most, pod budowę których wyburzono spory kawał zabytkowej dzielnicy...
Zamek witał nas i żegnał. Rano i w nocy...
A w ogóle to było tam naprawdę pięknie. I gorąco :-) Warto było złazić się przez dzień cały, żeby przekonać, że Bratysława jest warta odwiedzin i poznania. Miasto potrafi mile połechtać duszę...
Teraz wiem, że chociaż raz chcę tam jeszcze wrócić - chociażby przystając w dalszej drodze. I przejść się wzdłuż Dunaju, odwiedzić muzea (które ominęliśmy bo był poniedziałek i wszystkie były zamknięte) a potem napić się piwa, koniecznie z widokiem na zamek.
Lubie to :)
OdpowiedzUsuń