Kolejne "świeże" odkrycie kinowe - film z 2009 roku, który premierę nad Wisłą ma raptem 3 lata później.
Ale w sumie, po obejrzeniu, nie dziwię się, że nie było chętnych żeby udostępnić w kinach takie "dzieło" ;-)
Historia jest taka: jakiś gość, trzymany w klatce, tłucze się z jakimiś innymi facetami. I nie ma oka (ah, ah, to jak u Odyna). A potem ucieka, zabija i spotyka jeszcze innych gości.
Albo to są krzyżowcy płynący drakkarem albo wikingowie płynący do Palestyny. Jakoś tak od bardzo logicznie. Alternatywnie logicznie ;-)
No ale płyną, płyną, płyną i dopływają. Do Ameryki. Tam zabijają ich Indianie.
I koniec.
Fabuła od czapy, przemoc dosłowna, widoki zamglone, muzyka usypiająca a po filmie nadal zadaję sobie pytanie "dlaczego nie wyszedłem w połowie?" ;-)
Nie, nie polecam.
Miałem o "Valhalli" nie pisać, ale jednak - ku przestrodze, zamieszczam tych kilka słów ;-)
Historia jest taka: jakiś gość, trzymany w klatce, tłucze się z jakimiś innymi facetami. I nie ma oka (ah, ah, to jak u Odyna). A potem ucieka, zabija i spotyka jeszcze innych gości.
Albo to są krzyżowcy płynący drakkarem albo wikingowie płynący do Palestyny. Jakoś tak od bardzo logicznie. Alternatywnie logicznie ;-)
No ale płyną, płyną, płyną i dopływają. Do Ameryki. Tam zabijają ich Indianie.
I koniec.
Fabuła od czapy, przemoc dosłowna, widoki zamglone, muzyka usypiająca a po filmie nadal zadaję sobie pytanie "dlaczego nie wyszedłem w połowie?" ;-)
Nie, nie polecam.
Miałem o "Valhalli" nie pisać, ale jednak - ku przestrodze, zamieszczam tych kilka słów ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz