Mimo, że nie jestem fanem Paktofoniki, uznałem "Jesteś Bogiem" za film, na który iść powinienem...
W końcu to czasy mojego liceum, gdzieś tam pfk rozbrzmiewało w tle a i klimat blokowisk nie jest mi obcy ;-)
Film Leszka Dawida miał być opowieścią o muzyce, o kapeli, o codzienności, początku i końcu...
I niby tym wszystkim był, bo o Paktofonice trudno powiedzieć coś więcej. Pierwsze bity, pierwsze koncerty, płyta, popularność, kłopoty, a w finale brak happy endu.
Jednak zabrakło filmowi "tego czegoś". Ciągnie się w nieskończoność, nie wiadomo co autor chciał przekazać i po co tacała opowieść jest. Bo w sumie ani to ujęcie biograficzne ani z jakimkolwiek morałem.
Brakuje polotu, brakuje dużej ilości ganji, brakuje muzyki, brakuje również (ponoć potężnej) dawki psychopatyczności Magika.
I film trwa, i trwa, i nabiera coraz bardziej absurdalnego wydźwięku - przez nielogiczne postaci głównych bohaterów, brak jakiekolwiek uzasadnienia większości ich działań oraz przez dłużyzny, których w filmie nie brakuje.
No i aktorzy. Nie wiem skąd te zachwyty. Szału nie ma. Aktorstwo trochę jak ze szkolnych jasełek. Jakby bez zrozumienia. Może się czepiam, ale tak to odbieram...
Obejrzałem. I drugi raz tego nie zrobię...
CZEPIASZ SIĘ PANIE M. mnie sie podobał, ale jako fabuła, nie dokument...
OdpowiedzUsuńMB.