sobota, 20 października 2012

Merida Waleczna

Przyznaję, że mam słabość do bajek i animacji. Niezależnie od wieku, niezależnie od zrycia głowy. A "Merida Waleczna" jawiła się już ze zwiastunów jako coś, czego nawet zgrzybiały i dawny fan fantasy przepuścić nie może :-)

No i przelała się przed moimi oczyma uroczo skonstruowana opowieść w klimatach udających średniowieczną Szkocję :-) I do tego historia uroczej, rudej dziewoi, która odmawiając zamążpójścia, wywraca całe królestwo do góry nogami - ah, czegóż chcieć więcej?

Cała galeria bohaterów, którzy przewijają się przez film ma w sobie uroczą lekkość, jednocześnie nie przestając być pełnokrwistymi postaciami. Film przy okazji tryska humorem i nienachalnym moralizatorstwem...

No dobra, nachalne pod koniec już jest ("słuchaj rodziców, bla, bla, bla") , ale i tak nie psuje to odbioru całej opowieści
Czegoś takiego w kinie czasem trzeba. Właśnie prostej, łagodnej historii, w której ruda księżniczka, zbrojna w łuk, odkrywając siebie, przemodelowuje cały świat. Ale z happy endem na końcu. Bo tego się wychodząc z sali kinowej spodziewa: szczęśliwych zakończeń, uśmiechu, uśmiechu i jeszcze raz uśmiechu. Bez głupiego rżenia i dowcipów dla dorosłych.


Dobra robota, panowie z Pixara - animacja to również cudo dla oczu, chociaż mi się trafiła zwykła wersja 2D. Ale samo przedstawienie bohaterów i ich świata to po prostu miód :-)

PS. I specjalnie nie porównuję tego do "Jak wytresować smoka", to nie ten klimat :-)



1 komentarz: