niedziela, 13 stycznia 2013

Miłość

"Miłość" to najcięższy i najsmutniejszy film, który obejrzałem w 2012 roku. Poszedłem nań bez żadnej wiedzy o tym co będę oglądał... I wbiło mnie w fotel na dwie godziny. A potem jeszcze na kilka dni...

Opowieść o starszym małżeństwie, które pod koniec życia musi zmierzyć się z chorobą i powolnym rozstawaniem oraz tym, co zda się najgorsze - bezsilnością, zapada w mózg i każe samemu zmierzyć się z tematyką poruszaną w filmie.

Całość wyreżyserowana i zagrana jest świetnie, człowiek wręcz czuje się jak podglądacz, obserwując zmagania bohaterów. Do tego niebagatelną rolę odgrywa muzyka, która towarzyszy nam przez cały seans. Bo wszystko odbywa się bez wielkich słów, bez spektakularnych scen, nieustannie w scenografii jednego mieszkania...

Co jest jednak w tym filmie najokrutniejsze to zderzenie własnych myśli o nadchodzącą starości i utracie najbliższych....
Bo przecież pewnego dnia i my staniemy się zniedołężniali, może chorzy a być może spotka to kogoś z naszych bliskich.. I jak sobie z tym poradzimy? Czy nasze uczucie, pielęgnowane przez lata wytrzyma zderzenie z brakiem nadziei? Ze strarością nie da się walczyć. I przed nieuchronnym nie da się uciec.

Zdecydowanie był to jeden z najlepszych a jednocześnie najsmutniejszy film ubiegłego roku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz