wtorek, 10 września 2013

Serbia Trip 11 - Szeged (Segedyn)

Szeged zwany równie Segedynem leży mniej niż 50 km. od Suboticy. To pierwsze miasto po węgierskiej stronie granicy, do którego dotarliśmy w drodze do domu. Miasto urodziwe, cholernie fotogeniczne i pełne zabytków.
Ale najpierw musieliśmy przekroczyć granicę i wjechać na teren UE :-D


W ramach poznawania świata i okolic zdecydowaliśmy się na przekroczenie granicy serbsko-węgierskiej pociągiem. A przy tym tak było zdecydowanie najtaniej ;-) Wyjazd z Suboticy odbył się bez nerwów a do tego bardzo nowoczesnym szynobusem (co po wcześniejszym stanie taboru było lekkim szokiem). Serbski celnik spojrzał tylko w nasze paszporty i machnął ręką ;-)
Potem wtoczyliśmy się do Roszke - miejscowości, która jest jednocześnie przejściem granicznym. Zamknięto nas w pociągu, do środka wpadli węgierscy pogranicznicy i jakby spełniając swoje marzenia o byciu Strażnikiem Teksasu, bez słowa wyjaśnienia zabrali paszporty a każdemu patrzyli w oczy i bagaż, szukając potencjalnych przemytników. Ba! Kazali nam nawet otwierać plecaki ale zapomnieli do nich zajrzeć ;-)
Następnie kazano nam się przesiąść do pojazdu podstawionego przez Węgierskie Koleje Państwowe, który to był maszyną z lat 70-tych ubiegłego wieku. I chyba wtedy po raz ostatni sprzątaną ;-) Ale skoro współpasażerowie tam ruszyli to my za nimi ;-)
Dobrze, że trafił nam się sympatyczny towarzysz podróży, który instruował nas co się dzieje i co mamy robić, bo prawdopodobnie zdurnielibyśmy w tym amoku do reszty. I pal licho, że mówił tylko po niemiecku, z którego to języka znam tylko sentencje z filmów wojennych i filmów porno - najważniejsze, że udało nam się dogadać ;-) W końcu w wagonie pojawili się celnicy i doczekaliśmy się zwrotu paszportów (uwielbiam, gdy obcokrajowcy próbują czytać polskie nazwiska ;-) ) i w końcu ruszyliśmy do Szegedu :-)


Miasto powitało nas upałem (nic nowego) ale i od razu uroczą architekturą, która nie pozostawiała złudzeń, że już jesteśmy na Węgrzech... :-) Zwłaszcza, że miasto po powodzi w 1897 r., która praktycznie zmiotła je z powierzchni ziemi, zostało odbudowane w stylu okołosecesyjnym. Całe... I po chwili przestają dziwić perełki architektury na każdym rogu... :-)

 Brama Bohaterów - pierwsze zaskakujące miejsce na Starym Mieście.
Zbudowano ją ku czci żołnierz poległych w I Wojnie Światowej. Za czasów komunizmu freski były zamalowane - odrestaurowano je dopiero po 1989 r.

 Bramy strzeże dwóch żołnierzy - jeden żywy a drugi martwy...

 Zapowiedź urody miasta - neobarokowa Najświętsza Panienka...


 Budynek miejscowego uniwersytetu.

 Fontanna z pomysłem - cały czas z głośników lecą utwory muzyki poważnej a woda bije zgodnie z ich rytmem. Szkoda tylko, że zakłóca to radio ryczące z pobliskiej knajpy i ciężko się skoncentrować ;-)

 I zaczyna się secesja. I nie odpuszcza ani na krok... :-)

 Całe miasto ozdobione jest pomnikami. Czasem są to postaci z bajek, czasem postaci historyczne a czasem alegoryczne.




 Główny deptak miasta - Kárász utca.



 Fontanna Tysiąclecia (postawiona w roku 2000, z okazji rocznicy koronacji św. Stefana)

 Jak to wszędzie na Węgrzech, tak i tu, musi stać pomnik Kossutha ;-)

 Secesyjny ratusz - piękny. Nie da się go inaczej nazwać...

 Z sąsiednim budynkiem łączy go tzw. "Most Westchnień" - nie wiążę się z nim jednak żadna romantyczna opowieść - ot, zbudowano go dla Franciszka Józefa I, żeby mógł łatwiej z kwatery do ratusza dotrzeć.


 Przy fontannie postawiono dwie rzeźby, nawiązujące do powodzi - pierwsza to agresywny tryton (Cisa niszcząca), a druga...

 ...to Cisa łagodna, pod postacią swawolących nimf.





 Cerkiew greckokatolicka, na której plebanii zorganizowany został hostel. 
Nasze zdziwienie było bezbrzeżne, gdy okazało się, że spać będziemy w miejscu, w którym ikon więcej niż ustawa przewiduje. Ale było całkiem cywilizowanie i czysto. A to najważniejsze :-)
 Miejscowe kąpielisko termalne.



 Stara Synagoga (nic specjalnego), ale obok niej stoi...

 ...Nowa Synagoga. Architektoniczna perełka, łącząca secesję ze stylem mauretańskim.
Niestety - jest całkowicie schowana wśród drzew, więc ciężko ją ująć na zdjęciu. Do tego była na głucho zamknięta (chociaż podobno można ją zwiedzać i wewnątrz.)
Według większości opinii jest to najpiękniejsza synagoga w całych Węgrzech.

 Obok synagogi mieści się cukiernia, której nazwy nie pamiętam... 
Ale ciastka podawali rewelacyjne :-)

 Wspominałem już o dziwnych rzeźbach? ;-)

 Pałac Reok - budynek tak bardzo secesyjny, że już bardziej się chyba nie da ;-)




 Cerkiew Serbska (zamknięta na cztery spusty)

 ...kolejne rzeźby, których nie da się ogarnąć... ;-)


 Katedra wotywna (coby powódź na miasto już więcej nie spadła). 
Jest spektakularna, odmówić jej tego nie można...
 Obok katedry stoi wieża św. Demetriusza - najstarszy zabytek w mieście, pełniący obecnie rolę dzwonnicy. 

 Wnętrze katedry. Spektakularne...





 Budynki uniwersyteckie na placu Katedralnym.

 Ten pomnik przebił wszystkie.
Ludzie dźwigają ćmę. 
Na jej przedzie wisi wychudzony chłopak.
Podobno to jakieś nawiązanie do 1956 r.
Nie ogarnęliśmy jego przesłania...
 

 Wieża ciśnień. Ładna bardzo. :-)


 Widok na Cisę - rzekę, która pod koniec XIX wieku całkowicie zniszczyła miasto.

 Posąg cygańskiego skrzypka.


 Teatr Narodowy.

 Pomnik cesarzowej Sissi.

 Pozostałość miejscowego zamku - ani to zwiedzić ani sfotografować.
Kolejny obiekt skutecznie schował się wśród drzew...


 Muzeum Miejskie.




Brakuje komplementów na opis Szegedu. Bo to miasto jest po prostu piękne! :-)

Kolejnego dnia wyruszyliśmy do Kecskemét - ale o tym w kolejnej odsłonie :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz