Kolejnym przystankiem na trasie wędrówki był Novi Sad, stolica autonomicznej Wojwodiny. Właściwie są tam dwa miasta przedzielone Dunajem, ale stanowiące jedną aglomerację - właściwy cel naszej podróży oraz Petrovaradin, który słynie z gigantycznej twierdzy nad brzegiem rzeki...
Twierdza wygląda naprawdę imponująco z nowosadzkiego brzegu Dunaju, ale trzeba było podjąć męską decyzję i mimo ogromnego upału przejść przez most i zwiedzić ją również od wewnątrz. A nie było to łatwe przy temperaturze oscylującej wokół +40 stopni. Ale daliśmy radę ;-)
Petrovaradin właściwy - nieco XIX-wiecznej architektury i kompletne pustki na ulicach.
Remont też by się tu i ówdzie przydał. Pilnie...
Kościół św. Jerzego (nieco zapuszczony i zamknięty na głucho)
Schody do twierdzy. Po nich zapewne wdrapywali się kolejni właściciele - w kolejności: Rzymianie, Bizantyjczycy, Węgrzy, Turcy, Austriacy, Jugosłowianie a teraz Serbowie i turyści ;-)
Chociaż jak twierdzą niektórzy "turyści byli zawsze" :-)
Wdrapanie się po nich na szczyt uważam za osobisty sukces ;-) To naprawdę nie było łatwe w pełnym słońcu...
Widok na Wieżę Zegarową.
Jest ona o tyle ciekawa, że ma przestawione wskazówki - dłuższa wskazuje godziny. A wszystko po to, żeby poddani CK monarchii mogli być opodatkowani z tytułu odczytywania aktualnego czasu na państwowym zegarze. Całkiem sprytne ;-)
Wieża Zegarowa z bliska :-)
Widok na Petrovaradin...
...i Novi Sad...
...i wzdłuż Dunaju w stronę Fruskiej Góry - jedynych większych wzniesień w okolicy
Cały teren usiany jest rzeźbami. Mniej lub bardziej zrozumiałymi...
Jelenie. Walczące. Albo na rykowisku. Nie mam pojęcia ;-)
Zabudowa twierdzy właściwej - teraz Hotel *****
Koń. A na koniu panorama twierdzy jak z pierwszego zdjęcia w tym wpisie :-)
Dziedziniec dawnych koszar.
A już za chwilkę Novi Sad w jego części właściwej :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz