niedziela, 17 kwietnia 2011

I tak nie zależy nam na muzyce

Czy znasz, drogi czytelniku, scenę japońskiego undergroundu muzycznego spod znaku noise i postindustrialu?

Film "I tak nie zależy nam na muzyce" pozwala poznać owo zjawisko i spróbować je zrozumieć. A wcale nie jest to takie łatwe - goście grający na przedziwnych, śmietnikowych instrumentach, samplerach i własnych ciałach tworzą dźwięki, które ciężko sklasyfikować w jakikolwiek sposób. Bo wydaje się, że jest to kolejny zestaw hałasu dołączony do kakofonii wielkich miast, wywrzeszczany jak szum ruszającego metra i wybrzmiewający jak zbiorowa wściekłość ludzi pędzących rano do pracy. A wszystko wśród walających się ton śmieci i cywilizacyjnych odpadków...

Jest w tym filmie chaos, są niszowe koncerty, są rozmowy artystów zakręconych bardziej niż pręty zbrojeniowe i nieustanny hałas.

Ale jest to też hipnotyzujący obraz współczesnego Japonii i nowych nurtów muzycznych, które, chociaż niedoceniane, mają swoich wiernych odbiorców... Bo trudno jest nie doceniać kreatywności twórców - np. Fuyuki Yamakawa podłącza sobie mikrofon do klatki piersiowej i dzięki temu oświetlenie na scenie działa w rytm jego serca... Słabe? :-)
Przykład można obejrzeć tu: LINK

Najbardziej komiczni byli jednak widzowie, którzy opuszczali salę kinową z powodu ciężkostrawności sączących się dźwięków. Czyżby kretyni widząc napis "noise i industrial" spodziewali się wokali a'la Leonard Cohen i słodkich gitar jak w Kombii? ;-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz