sobota, 30 kwietnia 2011

Niepokonani

I stało się pewnego razu: amerykanie nakręcili film na podstawie (nie wiadomo czy aby nie zmyślonych) wspomnień polaka o ucieczce grupki więźniów z gułagu. Normalnie poszli w długą... Bagatela - kilka tysięcy kilometrów piechotą - przez syberyjską tajgę, bezdroża, Mongolię, pustynię Gobi i Himalaje.

"Niepokonani", wbrew niektórym recenzjom, okazało się całkiem dobrym filmem :-)

Bo scenariusz ma sens i nie rozłazi się w szwach, bo aktorzy poradzili sobie z mówieniem z pseudorosyjskim akcentem, bo jak już idą to idą przez pięknie sfilmowane pejzaże, bo dobrze oddano walkę człowieka o to, żeby żyć. A jeśli umrzeć, to jako wolna osoba...

Jedyne co chwilami męczy to pojawiające się okazjonalnie dłużyzny oraz dziury w scenariuszu. Te drugie są zresztą całkiem zabawne - bohaterowie mają problem - [cięcie] - problem rozwiązany ;-)

Ale ogląda się to dobrze. I przynajmniej ktoś opowiedział o polskich bohaterach nie z perspektywy bogoojczyźnianego męczenia parówy. Zaznaczę raz jeszcze - o bohaterach i zwycięzcach a nie o naszych nieustannych pięknie-poległych-przegranych-ale-z-honorem ;-)

Warto...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz