Miasto Nitra było ostatnim przystankiem na trasie. Bo kilkugodzinnego postoju w Trnavie nie liczę a potem pozostał nam tylko powrót, przez Bratysławę, do Polski.
Gdyby wierzyć przewodnikom to powinno być to miejsce, które powala na kolana i nie pozwala z nich wstać przez tydzień... Ale tak nie jest - owszem, jest urokliwie, jest trochę zabytków, ale całość pozostawia jakiś niedosyt. Może wywołany właśnie zbyt wysokimi oczekiwaniami...?
A przy okazji wszystko tam było albo w fazie remontu albo zamknięte - Katedra, Synagoga jak i większość kościołów. Oraz beznadziejne restauracje na Dolnym Mieście :-)
Udało nam się natomiast załapać na festyn w ramach odbywającej się co kilka lat wystawy rolniczej. Ludyczność i jarmarczność takich imprez to jest to! ;-) A jaki dobry alkohol, jakie smaczne jedzenie! :-)
Zamek i Górne Miasto
Neoklasycystyczny gmach Muzeum Ponitrza (z rewelacyjnym Biurem Informacji Turystycznej)
Cyryl i Metody
Synagoga
Kościół Pijarów (pw. św. Ładysława)
kościół św. Michała
Dom Żupny (i jednocześnie brama wejściowa do Górnego Miasta)
Plac księcia Pribiny (niegdyś centrum)...
...z pomnikiem księcia i biblioteką diecezjalną w tle
Kościół Franciszkanów
Corgoń (rzeźba na domu biskupim) - o tyle ciekawe, że później jako "logo" zaczął ją wykorzystywać miejscowy browar o jakże oryginalnej nazwie (LINK)
Ale piwo robią niezłe :-)
Widok na katedrę św. Emerama
Kolumna Morowa
Katedra
Mury zamkowe
Widok na Nitrę z perspektywy zamkowych blanków
Jednocześnie i katedra i zamek :-)
Dawne budynki biskupie, obecnie muzeum diecezjalne
Brama między Górnym a Dolnym Miastem
I to by było na tyle ze słowackiej eskapady. Kilka dni łażenia, kilkaset przejechanych kilometrów, nowe smaki, zapachy, widoki i melodia języka. I dużo, dużo wrażeń!!!
Warto. Zawsze. :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz