Pointą wyprawy była wizyta w Lublinie. Miasto, które kiedyś straszliwie mnie do siebie zraziło, dostało swoją drugą szansę ;-) I zdało ten egzamin. Było ludnie, gwarnie, kolorowo i z ulicznymi artystami na co drugim chodniku.
Niedosyt mam czasowy i kulinarny, ale to trzeba przyjąć za stan constans podczas całych Chmielaków ;-)
Niedosyt mam czasowy i kulinarny, ale to trzeba przyjąć za stan constans podczas całych Chmielaków ;-)
Lublinie! Bądź gotów! Ja tu jeszcze wrócę :-) Do trzech razy sztuka...