W ramach festiwalu Otwarta Twarda udało się być na jeszcze jednym, prócz poniższej wyprawy cmentarnej, wydarzeniu - koncercie finałowym. Malutki plac przed Synagogą Nożyków wypełniony był ludźmi praktycznie po brzegi. A kolejka do koszernego jedzenia była tak długa, że nie udało się załapać na nic prócz macy ;-) Ot głodny naród przybył. Głodny nie tylko strawy duchowej ale i cielesnej... :-)
Kapele obejrzeliśmy dwie: Orkiestrę Klezmerską Teatru Sejneńskiego oraz Cukunft. Pierwsza, moim zdaniem, świetna - cudnie bawiąca się nutą ale pozostająca w klezmerskiej konwencji. Druga zaś przekombinowana. Albo przeinterpretowująca. Za dużo dźwięków, za mało sensu. Ale to takie moje luźne spostrzeżenie, więc proszę nie bić ;-)
Fajnie było. Jeśli w przyszłym roku festiwal będzie powtórzony, to też chcę na nim być. Bo warto... :-)
Kapele obejrzeliśmy dwie: Orkiestrę Klezmerską Teatru Sejneńskiego oraz Cukunft. Pierwsza, moim zdaniem, świetna - cudnie bawiąca się nutą ale pozostająca w klezmerskiej konwencji. Druga zaś przekombinowana. Albo przeinterpretowująca. Za dużo dźwięków, za mało sensu. Ale to takie moje luźne spostrzeżenie, więc proszę nie bić ;-)
Fajnie było. Jeśli w przyszłym roku festiwal będzie powtórzony, to też chcę na nim być. Bo warto... :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz